niedziela, 29 marca 2015

Pielęgnacja bardzo problematycznej skóry głowy+ jak zatrzymałam wypadanie włosów



Odkąd pamiętam miałam problemy z włosami. Były słabe, wypadały i miały skłonność do łupieżu. Przez ostatnie 5 lat bardzo się to nasiliło i stan moich włosów mogę podzielić na naprzemienne etapy: ŹLE-BARDZO ŹLE---PREPARATY OD DERMATOLOGA---ŚWIETNIE(przez kilka miesięcy)---ŹLE-...itd.

Moim głównym problemem był nawracający łupież mokry, który w przeciwieństwie do suchego jest uporczywy i ciężki do wyleczenia. Oprócz tego, koszmarnie wypadały mi włosy. Określenie "garściami" niestety w moim przypadku nie jest przenośnią...:/. Podczas mycia, w wannie zostawały kłębki włosów, które skutecznie zatykały odpływ. Przy rozczesywaniu grzebień/szczotka były całe pokryte włosami, tak samo jak podłoga i moja bluzka. Codziennie obsesyjnie sprawdzałam moją linię włosów, porównywałam ze starymi zdjęciami i zadręczałam bliskich pytaniami, czy nie ubyło mi włosów. Do tego dochodziła swędząca, podrażniona skóra głowy, która była pokryta rozległymi zmianami, które ciężko było ukryć, nawet w kucyku.

Koleżanka podsuneła mi produkt, który sama z powodzeniem używała. Była zachwycona, więc i ja postanowiłam go wypróbować ze świadomością, że gorzej już być nie może.
Ten magiczny specyfik to odżywka bursztynowa w formie olejku do włosów wypadających z firmy Jantar. Kosztuje ok. 10-15 złotych. Jej aplikacja jest bardzo prosta: wystarczy codziennie wcierać ją w skórę głowy. Ja przez pierwszy tydzień robiłam to dwa razy dziennie. Może się to wydać śmieszne, ale już po pierwszym użyciu zauważyłam różnicę! Po tygodniu stosowania włosy nie wypadały mi już prawie wcale, a po dwóch w ogóle!!!
Po zakończeniu kuracji, stosuję Jantar raz w tygodniu. Jeśli znów pojawi się problem, to rozpocznę stosowanie od nowa.

Szampon, którego aktualnie używam, to Pirolam, który przepisała mi pani dermatolog do ciągłego stosowania. Jest skuteczny i spełnia swoje zadanie, ale ma wiele wad. Okropnie tłuszczą się po nim włosy (myję je co drugi dzień i tylko w pierwszy wyglądają świeżo ...) i w ogóle się nie układają. Odkąd go stosuję, prawie w ogóle nie noszę rozpuszczonych włosów, bo są sztywne i nie wyglądają dobrze. Boję się jednak używać czegoś innego, bo bardziej zależy mi na zdrowiu włosów, a nie na ich urodzie. A jak dotąd każdy szampon miał zły wpływ na kondycję skóry głowy. Jego cena to mniej więcej 10-15 złotych. Jest mały, ale wydajny.

Raz w tygodniu, profilaktycznie używam odżywki Zoxiderm 150, którą wcieram w skórę głowy i zostawiam na 5 minut. Jest to produkt magiczny, a w dodatku bez recepty. Za każdym razem świetnie radzi sobie z moim łupieżem i usuwa go w ciągu 3-4 myć. Kosztuje około 20-30 złotych.

Oprócz tego, po myciu wcieram we włosy jedwab lub olejek arganowy. Aktualnie jest to jedwab z firmy CHI. Jest bardzo wydajny i nie obciąża włosów. Niestety, nie wiem ile kosztuje, bo był to prezent.




Wspomnę jeszcze, że nie używam żadnych produktów do stylizacji, nie suszę włosów, nie prostuję prawie wcale. Chucham na zimne, bo zdaję sobie sprawę, że za jakiś czas problemy mogą wrócić i znowu będę miała powód do zmartwień. Jestem  jednak dobrej myśli i cieszę się, że obecna pielęgnacja mi służy :).

sobota, 21 marca 2015

Wishlist- wiosna


Co jakiś czas w mojej głowie zbiera się sporo zakupowych życzeń, które później mi umykają i podczas większego przypływu gotówki, zapominam, co chciałam kupić albo głowię się nad odpowiedzią na pytanie: "Co chcesz dostać na...?".

Z racji tego, że dziś pierwszy dzień wiosny, postanowiłam zgromadzić w jednym miejscu wszystko to, co aktualnie chciałabym mieć. Nie planuję oczywiście kupić wszystkich tych rzeczy, a nawet połowy z nich, ale pomarzyć zawsze można... ;).


1.Perfumy Lanvin "Marry me"
Obłędne! Idealne na lato. Zakochałam się w nich od pierwszego powąchania :). Jak dobrze pójdzie, to za miesiąc zostanę ich właścicielką!
2.Intensywnie czerwony lakier (np. Essie Russian Roulette)
To jeden z moich ulubionych kolorów lakieru do paznokci. Mój już się kończy, więc rozglądam się za kolejnym.
3.Baza Urban Decay Primer Potion
Marzyłam o niej jeszcze w gimnazjum, kiedy nałogowo oglądałam amerykański YouTube. Nadal uważam, że cena produktu jest wysoka, ale myślę, że to ostatnia deska ratunku na moje trudne- opadające i tłuste-powieki.
4.Krem pod oczy
Używam kremu pod oczy od roku (odkąd skończyłam 20 lat). Nadal mam tą samą tubkę, która powoli się kończy i rozglądam się za czymś nowym. Myślę, że nie będzie to nic drogiego, bo na razie nie mam zmarszczek.
5.Korektor pod oczy
Typowa zachcianka, bo nie mam nawet cieni pod oczami, a zwykły korektor w zupełności mi wystarcza.... No ale jakby była jakaś promocja... ;)


1.Ładne, sportowe spodnie do ćwiczeń
Nic dodać, nic ująć!
2.Koszula jeansowa
Moja niestety ma plamy, których nie mogę usunąć... a bardzo brakuje mi tego elementu w garderobie.
3.Wiosenna sukienka
O tak, marzę o zwiewnej sukience do balerin i nowego trencza! Bardzo chciałabym wystąpić w takiej na Wielkanoc.


1.Lilou ze znakiem nieskończoności
Mam już jedną bransoletkę z tej firmy i pomimo, że ją uwielbiam i ma dla mnie wartość sentymentalną, to jej jakość zostawia wiele do życzenia. Ale zakochałam się w tym wzorze i  na pewno sobie ją sprawię.
2.Etui na telefon
3.Torba na fitness
Bardzo zależy mi, aby była relatywnie mała, bo nie chcę dźwigać wielkich toreb, a pakowanie wszystkiego do torebki nie jest zbyt wygodne.
4.Portfel
Mój ukochany portfel z Mango przeżył ze mną 3 lata i już nie wygląda tak dobrze jak napoczątku. Poluję teraz na coś podobnego.
1.Body book-C.Diaz
Słynna książka Cameron Diaz. Nie wiem czy znajdę tam coś odkrywczego, ale bardzo chiałabym ją przeczytać.
2.Jesteś cudem- R.Brett
Pokochałam pierwszą książkę Reginy "Bóg nigdy nie mruga". Tylu wspaniałych prawd życiowych w jednym miejscu. Myślę, że kolejne jej powieści są równie wspaniałe.



A jakie są wasze wishlisty na wiosnę?

niedziela, 1 marca 2015

Food diary #1


Postanowiłam rozpocząć na blogu nową serię, tzw. food diary, czyli prezentację mojego menu w danym dniu :). Sama uwielbiam czytać takie posty i czerpać inspiracje od innych.

Zapraszam do obejrzenia, co jadłam w zeszły piątek. Od razu zaznaczę, że nie zawsze jem tak "clean" jak tu, ale staram się, żeby moje posiłki były zdrowe. No i pyszne:). Zazwyczaj jem więcej i między obiadem, a kolacją znajduje się jeszcze jedna przekąska, ale z racji tego, że byłam rano na siłowni, moje pory posiłków trochę się poprzesuwały.


                                                                       Śniadanie
Owsianka na wodzie z nasionami chia, jogurtem naturalnym, borówkami, migdałami i masłem orzechowym.



                                                                 Drugie śniadanie
Domowy chleb na zakwasie z domowym pasztetem z ciecierzycy, kiełkami (tak, też domowymi :P) i pomidorem oraz żółtym serem + truskawkowy szejk proteinowy (byłam po siłowni).



                                                                          Obiad
                                     Jajko sadzone, kasza gryczana i fasolka szparagowa.



                                                                         Kolacja
Koktajl borówkowo-bananowy z płatkami owsianymi i nasionami chia + pyszna herbatka zimowa :).